Szukaj na tym blogu

sobota, 5 sierpnia 2017

Miasto Kashihara

O poranku spotkaliśmy się z Hiroko w Tennoji, gdzie wsiedliśmy do pociągu linii Kintetsu aby dojechać do Kashihara. Okazało się, że połączenia linią JR nie są korzystne, bo z przesiadkami. W sumie exspresem Kintetsu podróż trwa 40 min. podczas gdy JR ponad godzinę. Użyliśmy nasze karty Suika. Pamiętajcie, że normalny pociąg zatrzymuje się na wszystkich stacjach, dlatego lepiej szukać półexpresu lub expresu. 

Niestety nasz pociąg nie był taki superancki!!!








Miasto Kashihara leży na terenach, które w latach 694 -710 były japońską stolicą Fujiwara-kyō. Japończycy wierzą, że w tym miejscu w roku 660 p.n.e. cesarz Jimmu po pokonaniu "plemion barbarzyńców" ustanowił pierwszą stolicę ówczesnej Japonii. Nowoczesne miasto Kashihara powstało 11 lutego 1956 roku. W roku 2010 miasto posiadało ok.  124.658 mieszkańców. 


Podczas gdy Esaú i Hiroko pojechali do pobliskiego Yamato-Yagi po klucze do mieszkania. Kati, Carlos i ja siedzieliśmy w barze na stacji, żywcem wyjętym z PRL-owkich filmów. Były tam stoliki dla palaczy a krzesła i stoły pokrywał smog. Ubikacje też jak w PRL-u z "kibelkowymi dziurami "w podłodze. Hiroko powiedziała: "Wolę takie ubikacje, bo nie muszę siadać na sedes po czyimś tyłku". Już z kluczem pojechaliśmy taxi do naszego mieszkania otoczonego ryżowym polem.








Mieszkanie było dwupiętrowe: na parterze łazienka i kuchnia z małym salonem, na górze dwie sypialnie z futonami. Stopnie schodów były jakieś takie wąskie, że praktycznie wszyscy mieliśmy na nich drobne wypadki. W kuchni była lodówka, kuchenka z piekarnikiem i mikrofalówka a na korytarzu pralka. W środku było gorąco, więc zostawiliśmy otwarte okno w sypialni.







Po drugiej stronie ulicy była restauracja z okonomiyaki.






Okonomiyaki  to rodzaj  placków (ciasto jak na naleśniki) z poszatkowaną kapusą i innymi składnikami (najczęściej mięsem, rybą czy owocami morza). Słowo oznacza "smaż, co chcesz". Potrawa wywodzi się z regionu Kansai i okolic Hiroszimy, obecnie jest popularna w całym kraju. 







Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy po zakupy do domu handlowego, do którego dojechaliśmy autobusem. Kupiliśmy dwie lampki nocne (każda 600 yen), poszewki na pościel (1000 yen), patelnie, garnki itp. Pozostałe  przybory kuchenne nabyliśmy w moim ulubionym sklepie DAISO (wszystko za 100 yen, a raczej prawie wszystko). Złapała nas tam ulewa, zapytałam Hiroko czy to tajfun na co odparła :" nie, to tylko letni deszcz". Na kolację poszliśmy do domu mamy Hiroko zwanej przez nas mama-san. Przygotowała zimne potrawy: makaron soba z kawałkami omletu, algi nori i szczypiorkiem, do tego zimny sos i oczywiście zielona herbata z lodem, którą japończycy uwielbiają.  




Dom mamasan







Soba z omletem i algą nori na zimno.




Na deser rodzaj galaretki posypanej imbirem i proszkiem z zielonej herbaty (moje ulubione).


Jedliśmy to wszystko siedząc na podłodze, po dwóch godzinach mieliśmy ochotę wstać, żeby "rozprostować kości", ale chyba nie wypadało, więc nogi nam straszliwie cierpły. Mama-san pożyczyła nam futon oraz zaopatrzyła w ścierki, papier toaletowy, płyn do mycia naczyń, proszek do prania, mydło i inne niezbędne rzeczy. Po powrocie do domu "letni deszcz" zmoczył wykładzinę w sypialni. Na szczęście w tym upale szybko wyschło. 

6 sierpnia 2017
Na drugi dzień  przyszła do nas Hiroko na śniadanie i kawkę w torebkach.





Poszliśmy do domu kultury, gdzie czekała na nas mama-san. Grała tam kapela piosenki z regionu Okinawa, wszystkie brzmiały tak samo, więc Carlos prawie zasnął. Za to wzbudziliśmy zainteresowanie wśród tubylców; nieczęsto oglądają tu obcokrajowców. 







Po koncercie Hiroko zaprowadziła nas do świątyni Ofusa Kannon, straszny upał doskwierał a Hiroko w jeansach i rękawiczkach po łokcie. Hiroko powiedziała; "jak zobaczycie azjatki w krótkich spodenkach i koszulkach na ramiączka, to koreanki albo chinki". Japonki bardzo unikają słońca, bo cera się starzeje. 


Według legendy, w roku 1650, bogini Kannon ukazała się na grzbiecie żółwia  dziewczynce zwanej Ofusa. Od tamtej pory oddawano tu cześć bogini a z czasem wybudowano świątynię. Główny hal powstał między1868-1912.


Największą atrakcją jest piękny ogród  z ponad 2300 rodzajami róż.

















Ta terenie świątyni można napić się herbaty i zamówić deser.



Zmiksowany lód z zieloną herbatą, którą obdarzyłam wielką sympatią.




Naprzeciwko wejścia do świątyni jest mały sklepik, gdzie sprzedają pyszne lody z zielonej herbaty. Wyglądają jak zielone lody włoskie. 


Sanktuarium shintoistyczne Kashihara-jingu zostało ufundowane w  1890 r. na miejscu, w którym  podobno pierwszy cesarz japoński zasiadł na tronie. Otoczone jest lasem, gdzie pocięły nas komary. 











W drodze powrotnej wstąpiliśmy do pobliskiego marketu, gdzie kupiliśmy nasze ulubione yagariko (rodzaj czipsów). Odebraliśmy także wynajęte dla nas przez mama-san rowery, którymi pojechaliśmy do jej  domu na kolację. Miałam stracha na ruchliwych ulicach, samochody niemal się o nas ocierały. Hiroko wytłumaczyła nam, że w Japonii kolacja to tak jak obiad, czyli najobfitszy posiłek dnia. Dlatego też mama-san przyrządziła ulubioną potrawę Esaú- curry. 





  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz